Dzień Wszystkich Świętych już minął. Ta niezwykła atmosfera, która dotykała większość z nas podczas spacerowania między nagrobkami, odcisnęła swoje piętno również na mojej osobie. Powiem więcej: zarysowała jeszcze mocnej przemyślenia, które kilka miesięcy temu zakiełkowały w mojej głowie i do dzisiejszego dnia rosną, żywiąc się strachem przed przemijającym czasem.
Kiedy tak chodziłem pomiędzy zapomnianymi i nieodwiedzanymi, zadbanymi i wręcz bijącymi od świeczników blaskiem, kamiennymi tablicami nagrobnymi, pomyślałem, że to przerażające, iż pamiętamy tylko o naszych najbliższych osobach, sięgając do drugiego, rzadziej do trzeciego, pokolenia wstecz. Kto w dzisiejszych czasach odwiedza groby swoich pradziadków i prapradziadków? Nie wykluczam, że znajdzie się taki zapalony człowiek, ale ludzi jego pokroju na tym świecie ze świecą szukać. Nasza pamięć i wytrwałość będzie sięgała raczej do pokolenia naszych rodziców i dziadków, i to ich groby będziemy odwiedzać, kiedy już wkroczą do Krainy Cieni. A co z nami? Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, po naszej śmierci będą pamiętały o nas nasze dzieci i wnuki. A prawnuki? - Możemy się łudzić. Praprawnuki? - Nie ma szans. Zostaniemy całkowicie zapomniani przez naszą rodzinę i staniemy się tylko wpisem w cmentarnej księdze. Upiornie, nieprawdaż?
Temat ten poruszyłem kilka miesięcy temu z moją znajomą. Oboje utwierdziliśmy się w przekonaniu, że aby pozostać żywym po odejściu z tego świata, musimy dokonać czegoś, co wpisze się trwale w historię (You don't say). Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Co należy zatem uczynić? Moim zdaniem najłatwiej zapewnić sobie w miarę długą "nieśmiertelność" poprzez uprawianie sztuki. Musimy jednak zważyć na fakt, aby być w tym, czym się będziemy pałali, naprawdę pierwszorzędni. Malujesz? - Stwórz nowy nurt albo przesuń granicę dotychczas ci znanego i uprawianego. Jesteś muzykiem? - Cóż, kiepski wybór, by zyskać nieśmiertelność. Piszesz? - Nie będzie łatwo, ale lepiej niż u tego muzyka.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem tą świadomością całkowitego zniknięcia przerażony. Dążę więc zatem od kilku lat do ziszczenia swoich planów i marzeń, by zapewnić sobie choć krótkotrwałą nieprzemijalność.
A jak to wygląda u Was? Pogodziliście się z tym, że całkowicie znikniecie z tego świata, kiedy minie 50 lat po waszym odejściu? A może również chcecie się zapisać w historii i wyrwać choć na chwilę Kostusze swoją osobę, używając do tego pamięci innych? Komentarze jak zawsze mile widziane.
Ha! Mnie się tez udzieliła atmosfera listopadowego święta. O tym wkrótce na moim blogu /http://bymilarichter.blog.pl/. Pamiętam jak Pilch(Pod Mocnym Aniołem)bardzo swobodnie wypowiadał się o śmierci. A potem, gdy poważnie zachorował zupełnie zmienił swoją postawę wobec śmierci. Bał się Jej, bał się tego, co będzie potem.Wszystko chyba zależy od tego czego spodziewamy się po śmierci. Bo jak niczego, to po co nam chwała i pamięć.Zresztą sam zobacz jak to działa- umiera bliska osoba, mija jaki czas, wracamy do codzienności- spłacania kredytów, niezbędnych zakupów, lekcji i przyjemności. Chwil zadumy coraz mniej, coraz mniej na to czasu.., A z drugiej strony też chciałabym być zapamiętana jako pisarka :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samą pamięć to od kiedy pamiętam chodzę z rodziną na groby do 3-4 pokolenia, czasem dalej. Co po śmierci? Na co ci chwała? Skoro umrzesz to cię nie ma, po co chcesz żyć w pamięci?
OdpowiedzUsuńChwała to za mocne słowo. Życie w pamięci byłoby dla mnie uśmierzeniem poczucia zapomnienia - nie chciałbym rozpłynąć się tak po prostu na zawsze. Można się pytać, że na co i po co to wszystko. Dlatego, żeby nie zniknąć jak inne dziesiątki milionów istot pod warstwą ziemi. Może innym, mniej ambitnym odpowiada takie zakończenie, ale nie mi.
UsuńZrób jeszcze jeden krok w tył i spójrz z większego dystansu. Pamięć o Tobie też zniknie. To tylko półśrodek, pozornie odsuwający to, co nieuniknione.
UsuńSensowniejszy cel to zmienić coś na świecie (i zwracać uwagę na swoje dokonania, a nie ego). Być odpowiedzialnym przed sobą i historią.
A jak nie, to już tylko nieznośna lekkość bytu. Męczący hedonizm.
lisi to cwel bo postów nie dodaje
OdpowiedzUsuńUuu, mocny argument i twardy zawodnik widzę
UsuńCześć! Pomnik trwalszy niż ze spiżu... Tak. Wiem o co Ci chodzi. Ja co prawda chodzę z rodziną do pradziadków również. Nie wszystkich, ale zawsze coś, no nie?
OdpowiedzUsuńMasz niestety rację, że wszystko szybko przemija - my również. O ludziach się zapomina niestety. Ale czego wymagać? Nie da się pamiętać wszystkiego. A i nasza pamięć jest ulotna (nie taka jak chociażby u Herodota), a szkoda.
Mam takie marzenie, by zrobić coś wielkiego. Czy to będzie jakaś powieść niesamowita, czy jakiś super obraz, czy cokolwiek innego (jakiś wynalazek, teoria, teza), coś o czym będą się potem uczyć kolejne pokolenia na polskim np. :P Nie no, bez przesady.
Nie chciałabym jednak zrobić czegoś, co pogorszy i pogrąży nasz świat. I tego się chyba najbardziej boję. Tego, że zrobię coś niesamowitego, ale wpiszę się w karty historii w niekorzystnym świetle. Że przeze mnie będzie gorzej. Mam tu na myśli udział w tworzeniu sztucznej inteligencji, czy chociażby klonowaniu (nie mam na myśli tego, że ja jestem w stanie coś takiego zrobić, ale chciałam dać obrazowe przykłady).
Więc to pisarstwo jest chyba jednak trochę bezpieczniejsze niż odkrycia naukowe xD