We wstępie pojawiło się słowo "hałasować". Co on sobie znowu wymyślił? - Spytacie cenzuralnie. Spieszę z wytłumaczeniem. Na przestrzeni wielu lat miałem okazję zaobserwować pewną tendencję u niektórych ludzi, która cholernie, ale to przecholernie mnie irytowała. Mam tutaj na myśli zachowanie, którym mieli oni zwracać na siebie uwagę. "Hałaśliwi" byli oni nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale wszystkie ich działania miała charakter czysto atencyjny. Do takich czynności mógłbym zaliczyć między innymi pozbawione całkowitego sensu wypowiedzi, których nikogo nie obchodziły; zachowanie wzbudzające zwrócenie czyjejś uwagi; posiadanie opinii na każdy temat, choćby zdanie miało być zupełnie niczym niepoparte.
A teraz zasadnicze pytanie: Dlaczego ten komentarz mnie zainspirował? Zrobił to z tego powodu, że utwierdziłem się w przekonaniu, iż jestem człowiekiem, który nienawidzi gadać od rzeczy. Z tego też powodu często jedynie przysłuchuję się osobom, z którymi spędzam czas. Osoby takie mogą od razu pomyśleć, że znowu introwertyk znalazł się w ich towarzystwie, albo sztywniak jakiś. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nienawidzę wypowiadać się, kiedy wiem, że dana rzecz nie będzie miała żadnego wpływu na otoczenie. To pewnego rodzaju kalkulacja, którą wykonuję w swojej głowie, nim coś powiem. Dlatego też jestem tak oszczędny w słowach. Zaraz znajdzie się hejter (jeżeli jakiś jest na tyle domyślny, w co szczerze wątpię) i powie, że w takim razie jestem szaraczkiem, który nie ma własnej opinii i żyję sobie tak z dnia na dzień. Błąd - powiadam mu. Jeżeli wiem, że w danej sytuacji nie zdobędę niczego wartościowego (czy to materialnego, czy też niematerialnego), to nie mam potrzeby, by wchodzić z kimś w dialog. Brzmi to bardzo egoistycznie - wiem, ale w swoim blogu miałem być szczery i rygorystycznie się tego trzymam.
Niektórzy zaraz się obruszą i stwierdzą, że jestem zatem wobec nich dwulicowy. Otóż nie, moi drodzy. Dla swoich znajomych, od których nie żądam żadnych rzeczy i z którymi chętnie spędzam czas, ta zasada w ogóle nie obowiązuje. Nie popadam w takie skrajności, które nakazują mi traktowanie wszystkich w myśl mojego egoistycznego charakteru, bo jednak jestem zaledwie człowiekiem, który też czasem chce się z kimś spotkać. To było tak tylko słowem wyjaśnienia, by nie tracić znajomych, z którymi mam dobry kontakt.
Mam nadzieję, że rozumiecie to, co chciałem wam powiedzieć w dzisiejszym wpisie, bo mam często tak zawiłe i zagmatwane myśli, że próby wytłumaczenia ich jeszcze mocniej je plączą i powstaje wtedy "intelektualny" węzeł gordyjski.
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem Pana wpis bardzo uważnie i uderzyło mnie silnie, to jak adekwatny jest motyw przewodni Pańskiego bloga do treści w nim zawartej.
Otóż prawdziwy z Pana "lis w kurniku" i faktycznie panuje tu iście "lisia" mentalność. Pan pozwoli, że rozwinę tę myśl.
Nie wiem czy orientuje się Pan czym jest myśl personalistyczna. Ponieważ reprezentuje Pan tutaj pewną postawę, nazwijmy ją, humanistyczną, to pozwolę sobie założyć, że tak. Ale dla użytku innych czytających ten komentarz - wyjaśnię.
Personalizm, jako postawa oglądu i interpretacji rzeczywistości, oznacza postawienie w centrum zainteresowania wszelkiej myśli - człowieka. Dostrzeżenie i właściwe odczytanie godności, która przysługuje każdemu człowiekowi i którą każdy człowiek winien jest respektować. Mówiąc krótko, personalizm to traktowanie świata przez pryzmat Osoby i jej uwarunkowań i praw. Kiedy i gdzie go stosujemy? Zawsze i wszędzie. W sferze społecznej, prywatnej, moralnej, ekonomicznej, politycznej i każdej innej. Oczywiście, nurt ten wywodzi się, w swojej nowożytnej postaci, głównie z egzystencjalizmu, ale należy pamiętać, że jest znacznie, znacznie starszy i bez najmniejszego problemu można go łączyć z systemami obiektywistycznymi.
Czemu o tym piszę? Bo chciałbym skomentować ten post właśnie przez pryzmat personalizmu, a konkretniej - jego braku.
Pisze Pan o ludziach "hałasujących", o swojej irytacji taką postawą i wymienia konkretne zachowania, które określa Pan jako ten właśnie "hałas".
Mianowicie: ludzie, którzy mówią, choćby nie miało to sensu; ludzie, którzy pragną uwagi innych; wreszcie ludzie, którzy opiniują świat bez żadnych ku temu kompetencji.
Pan dostrzega tu "hałas". Powierzchownie - zgodzę się, to słuszna obserwacja. Personalistycznie - nic bardziej mylnego. Otóż człowiek, istota osobowa, jest jednocześnie skupiony na swoim wnętrzu (myśli i decyduje) i otwarty na zewnątrz (poznaje i ingeruje). Czyni go to introwertykiem i ekstrawertykiem naraz. Te powszechnie funkcjonujące nazwy, które raczej dzielą niż jednoczą ludzi i raczej redukują niż wypełniają człowieczeństwo, mogą wskazywać tylko na nieznaczne odchylenia, ale istota pozostaje tu nienaruszona.
Zatem człowiek z natury myśli, decyduje, poznaje i ingeruje. Jeśli nie wykształcił odpowiedniej postawy społecznej, dialogalnej, intelektualnej, to jego wypowiedzi nie mają sensu, jego opinie odpowiedniego fundamentu, a wszystko to zdaje się ledwie "hałasem". Powtórzę, powierzchownie - owszem, natomiast personalistycznie mamy tu do czynienia, ze świadomym albo jeszcze nieuświadomionym, wołaniem o pomoc. Krzykiem człowieka. Jak możemy odpowiedzieć na ten jęk pochodzący z naturalnej, choć skrzywionej, realizacji własnych uwarunkowań osobowych? Tak jak Pan - irytacją, oceną i odrzuceniem. Albo mając na uwadze przyrodzoną godność tych ludzi - wejść z nimi w dialog, wysłuchać, obdarzyć tą wyczekiwaną uwagą i potraktować ich możliwie najpoważniej.
N.
Natomiast dalsza część Pańskiej wypowiedzi szczerze mnie zaintrygowała. Ponieważ mówi Pan o sobie w bardzo interesującym kontekście. Oczywiście mam tu na myśli kontekst personalistyczny.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dokonał Pan pewnej oceny własnej postawy i określił siebie jako osobę, która stroni od werbalizacji nieodpowiednio zracjonalizowanej refleksji.
Po drugie, utożsamił się Pan z paradygmatem Obserwatora.
Po trzecie, wskazał Pan własną metodę dialogu międzyludzkiego - chłodną kalkulację rzeczywistości w stosunku do spodziewanych skutków Pana ingerencji.
Po czwarte, nazwał Pan siebie (nie wprost) egoistą, opierając tę surową ocenę na niechęci do nieintratnych relacji i kontaktów.
Po piąte, przewiduje Pan pojawienie się oskarżenia o dwulicowość w stosunku do Pana na podstawie rozróżnienia pomiędzy postawą wobec bliskich, a postawą wobec obcych.
I tutaj na chwilę się zatrzymajmy, bo dostrzegłem kilka nielogiczności.
Nie rozumiem związku przyczynowego pomiędzy punktem pierwszym (stronienie od werbalizacji...), a Pana obawą przed hejterami. Odpowiedzialna refleksja niekoniecznie musi być zwerbalizowana. Przeciwnie - tylko taka refleksja może pozostać wyłącznie na płaszczyźnie wewnętrznej i nie przynieść szkód. W związku z tym byłby to hejt cokolwiek nielogiczny, a wówczas nieszkodliwy i niewart polemiki. Oczywiście sam hejter zawsze jest wart szacunku, ale jego wypowiedź już niekoniecznie.
Kolejna nielogiczność. Z jednej strony zaakcentował Pan, że stroni od dialogu, który nie wpływa na rzeczywistość, a z drugiej ocenił Pan siebie jako egoistę, który nie wchodzi w dialog, który nie przynosi Panu korzyści. Odniosłem wrażenie, że utożsamił Pan te dwie postawy, a to błąd, ponieważ jakikolwiek skutek nie jest tożsamy ze skutkiem korzystnym dla Pana osobiście. No chyba, że sama możność wpływania na świat jest dla Pana wartością. Ale trzeba by tutaj wyjątkowo dobrej argumentacji, żeby to obronić.
Wreszcie, rozróżnienie pomiędzy postawą wobec bliskich i obcych nie jest kontrargumentem dwulicowości. Bo to właśnie jest dwulicowość i raczej ją Pan tutaj potwierdził. Być może nieświadomie, ale logika tak by wskazywała.
Pański obraz, który wyłania się z tej drugiej części posta, każe mi się zastanowić nad Pana przemyśleniami z pierwszej części. Czy może to Pan osobiście: nie mówi za wszelką cenę nawet, kiedy nie ma to sensu? Czy to Pan nie zabiega o uwagę drugiego człowieka? Czy to Pan koniecznie chce opiniować rzeczywistość w oparciu o brak argumentów? Czy to Pan woła o pomoc?
Szczególnie ostatnie linijki są symptomatyczne, bo wskazują dość jasno na Pana instrumentalne podejście do relacji międzyludzkich oraz pewną intelektualną próżność.
Co muszę podkreślić. Nie znam Pana. Nie oceniam Pana. To wszystko powyżej to tylko hipotezy oparte na analizie, głównie logicznej, Pana tekstu. Jeśli jednak są w tym "semina Verbi", to mam nadzieję, że wchodząc w polemikę z Pańską myślą, chociaż częściowo odpowiedziałem na Pana rozterki.
Bardzo miło się czytało i komentowało.
Czekam na dalsze teksty.
N.
Bardzo dziękuje, Panu, za tak obfitą i znaczącą wypowiedź pod moim wpisem. Jestem, jeżeli tak można rzec, zaszczycony, że zainteresował się Pan tym tekstem i odpowiedział na niego w taki właśnie sposób.
UsuńCóż mogę więcej powiedzieć w tej chwili: Pański komentarz odpowiedział na mój problem rewelacyjnie; zdziwiłem się wielce, ale jednocześnie ucieszyłem, że blog trafia również do takich sfer. Co za tym idzie? Zmusza mnie to do podwyższenia poziomu na blogu i utrzymania go, by zachęcać czytelników do interakcji. Będzie to jednak dla mnie bardzo motywujące i rozwijające.
Jeszcze raz bardzo dziękuje za odpowiedź i pozdrawiam.
Od znajomych nie żądasz żadnej rzeczy podczas rozmowy, bo wyciągasz z niej pewnie przyjemność rozmowy z kimś, kogo lubisz i fajnie spędzony czas. Każda relacja nam coś daje, jakby nie patrzeć, nawet działalność charytatywna ma to do siebie, że sprawia, że czujemy się lepiej ze sobą albo poprawiamy swoją opinię o sobie. Jak dla mnie mówienie, że bierze się pod uwagę to, co wyciąga się z relacji to nie egoizm, a samoświadomość :D
OdpowiedzUsuńŁadnie i zgrabnie podsumowane, zwłaszcza fragment o znajomych :D
Usuńlisi to cwel bo postów nie dodaje
OdpowiedzUsuń